Co prawda dzisiaj ładnej pogody już nie ma, bo wiadomo, deszcz, deszcz, deszcz, to jednak wczoraj dzień był całkiem przyjemny. Zwleczenie się z łóżka o 7 rano nie było żadnym problemem, a do tego przyjemne słońce aż prosiło się żeby zamiast jechać do warszawy pks-em, wskoczyć na rower. Co też zresztą zrobiłem. Co prawda na samym początku okazało się że nie wszystko jest takie piękne jak się wydaje, i wiatr dość poważnie udowadniał że też ma coś do powiedzenia, dlatego musiałem trochę zmienić wstępnie planowaną trasę z przejazdu wałem wiślanym do starej znanej czyli jedziemy przez Jabłonną. Co i tak nie należało do łatwych zadań i ciężko było się rozpędzić powyżej 25km/h na dłuższy czas. O przejeździe samą warszawą nie wspominając, niestety remonty i przebudowy, czyli prowizoryczny objazd dla pieszych w miejscu budowy mostu północnego, choć jak go skończą to będzie spore ułatwienie i skrócenie trasy, czy też remont nad kanałem Żerańśkim i tutaj zdecydowanie należy jechać drogą bo ścieżka piesza, cóż lepiej uważać żeby się na niej nie zabić. Dotarłem do Wola Parku w 2h, co nie jest jakimś genialnym wynikiem, ale nie jest aż tak strasznie tragiczny. Potem reszta dnia, czyli nauka do egzaminu który się zbliża dość szybko, czy też chwila na siłowni, ale dobra powrót do domu, bo po co pisać jakieś inne bzdury. Nie ma co się oszukiwać w czasie powrót, najpierw trochę krążenia po Żoliborzu i jego miłych i przyjemnych małych uliczkach, a potem na most i trasą jak wcześniej. Zmęczenie, co tu dużo mówić, kondycja jeszcze mi się w pełni nie zregenerowała, więc obawiałem się że do najszybszych to on należeć nie będzie, na szczęście tutaj wiatr który mnie tak rano wykończył działał na moją dużą korzyść i właściwie przez całą podróż jechałem w baksztagu(dla szczurów lądowych, wiatr w plecy pod kątem), więc mimo zmęczenia ma Modlińskiej to 30 kilka nie schodziło mi z licznika a reszta drogi 26 z kawałkiem, dopiero na ostatnim kilometrach gdy już naprawdę czułem swoje mięśnie nóg, spadłem do 21. Ale mimo wszystko trasę z Bemowa pokonałem w 1:45, co już jest całkiem ładnym wynikiem, łączny dystans około 80km (+/-1 ). Mam nadzieje że nie długo pogoda znowu dopisze bo przydał by się przejazd po Kampinosie :), ale to pewnie za kilka dni nie wcześniej. Tymczasem trzeba wracać do rzeczywistości i rzeczy do zrobienia. Na koniec jeszcze mapka z mojego przejazdu, niebieski do, zielony powrót
